wtorek, 3 grudnia 2002

Please recycle. It helps you and future. / Proszę Przetusżać Papier, Plastik, oraz Szkło. Pomaga to Tobie oraz Przyszłości.

W moim akademiku mieszka dużo obcokrajowców, na korytarzach często pojawiają się ciemne mordki afro-polaków, w windzie słychać angielski częściej niż polski. Oczywiście obcokrajowcy również czynnie uczestniczą w życiu akademika, wieszają ogłoszenia... A język polski jest jednak bardzo trudny :-)

Jerzy Kosiński "Cocpit"

Zabawny zbiór megalomańskich anegdotek. MacGyver się chowa w mysią dziurę przy naszym bohaterze. Uciekł ze swojego kraju (coś w stylu Polski Sowieckiej) w przebiegły sposób wykorzystując biurokrację. Jest jedynym byłym szpiegiem, który odszedł na własne życzenie i pozostał przy życiu, bowiem dzięki swej przemyślności i szczęściu ukrywa się przed innymi agentami. A jego przygody z kobietami!!! O! ho! ho! Tego się nie da opowiedzieć, to trzeba przeczytać :D

czwartek, 7 listopada 2002

Zmiany

Zmieniłam akademik, jest ciszej (pomimo ciągłego szumu samochodów ze skrzyżowania Piastowskiej z Armii Krajowej) i o wiele wyżej. Mój widok z okna... Jest o niebo lepszy... O niebo i kilka domów, daleką perspektywę, Lasek Wolski hen hen :)
Dwa najśliczniejsze momenty: gdy słońce zachodzi a niebo purpurowieje i drugi, kiedy jest już ciemno i widać tylko światełka w oknach i latarnie przy drogach...

Harper Lee "Zabić drozda"

O dorastaniu dwójki rodzeństwa i ich przyjaciela, odkrywaniu, że nie każdy kto jest inny jest zły, że nie każdy taki-sam jest mądry. Dzieciaki, obdarzone niezwykle mądrym ojcem, uczą się stawiać czasem na cudzym miejscu, dokonywać słusznych, choć niepopularnych wyborów. Jest też trochę o murzynach na południu Stanów, ale w takich czasach kiedy rzeczywiście miało to jakiś sens ;-P

Robertson Davies "Zbuntowane anioły"

Ciekawa, dobrze zbudowana historia, coś czego dawno było mi trzeba, trochę przemyśleń, trochę miłości, trochę nauki, trochę zbrodni, dużo fabuły. Opowieść o studentce, profesorach, życiowych nieudacznikach i innych ludziach. Możliwe, że to nic wybitnego, ale jeśli macie ochotę po prostu coś przeczytać lekkiego, nie mając przy tym poczucia że czytacie śmieci i sami byście to lepiej napisali to chyba nie będziecie zawiedzeni.

czwartek, 12 września 2002

Rocznice

Hm... może ja jestem bez serca... Tragedie, szoki i tym podobne sprawy sprzed roku, w tym roku już mnie nie wzruszają. Wydaje mi się przesadą obchodzenie już od 9 września rocznicy WTC w Polsce, która tak naprawdę nie ma z tym nic wspólnego... Wydaje mi się przesada robienie z tego takiej szopki, kręcenie o tym filmów, puszczanie ich w TVP i nazywanie ludzi wyskakujących oknami bohaterami... Ech... America, America! kraj gdzie sny stają się rzeczywistością... nie, nie marzenia, sny!
Sny o ludzkiej głupocie, przeroście narodowej ambicji i przeświadczeniu o byciu centrum wszechświata... A centrum wszechświata jest zupełnie gdzie indziej...

poniedziałek, 10 czerwca 2002

Czym się różni słoń od studenta?

Mieszkam w Żaczku. To taki akademik w Krakowie. Miejsce gdzie mieszkają studenci... Wspaniale usytuowany, ach, mam 5 minut do centrum na nogach, Błonia tuż przed wyjściem... I Rotunda za oknem... No właśnie, czym się różni student od słonia? Gdyby Rotunda znajdowała się w Lasku Wolskim, na dziedzińcu krakowskiego zoo, wszyscy ekolodzy świata, wszystkie "animalsy" i inne programy tego typu płakałyby nad biednym słoniem: ach, biedne słoniki i niedźwiadki potrzebują ciszy, muszą spać w nocy, zamknąć Rotundę!
Student jest jednak zwierzęciem od słonia stokroć podlejszym i nikogo na dobrą sprawę nie obchodzi to, że przez cały weekend spać nie może w dzień bo: na dziedzińcu ktoś tnie drzewo na kawałki, popołudniu bo: Lidia Jazgun (czy jak jej tam) urządza mu koncert pod oknami i każe zdejmować pranie, bo nie pasuje do jej wizji artystycznej, a wieczorem i w nocy bo: do Rotundy przyjechał DJ ze Skandynawii i puszcza od 19 do 5 swoje psychodeliczne kawałki. Cóż, że ludzie budzą się o 4 w nocy i płaczą bezsilnie w poduszki, bo nie mogą już słuchać tej muzyki, która brzmi jak ponure dudnienie orków dobiegające gdzieś spod ziemi... Ech...

niedziela, 26 maja 2002

matki, córki, dzieci, rodzice...

Nie jestem dobrym dzieckiem. Nie jestem dzieckiem, które przybiega ze swoją radością i smutkiem do rodziców, które rozumie i docenia troskę... Jestem dzieckiem, które wyrywa się na wolność, zapomina o najważniejszych sprawach, jestem dzieckiem, które tylko marudzi i chce brać, brać, brać, więcej, więcej, więcej...
Można być ze mnie dumnym, studiuję, pokonuję bez większych przeszkód rok za rokiem, będę miała wyższe wykształcenie, może będę też miała szczęście i uda mi się znaleźć ciekawą pracę, nawet w miłości jakoś mam szczęście, nie wiem czy będzie za parę lat, ale teraz jest... No więc, dlaczego mimo to sprawiam kłopoty wychowawcze? Nie to jest najważniejsze moi drodzy... Nie ważne ile masz dyplomów, jak dobrze zarabiasz, czy masz rodzinę, czy ktoś cię kocha, ważne jest jakim jesteś Człowiekiem... Ważne czy starasz się być altruistą... Nie "nie być egoistą", nie "nie być złym", ale "być dobrym"...
Eh... Ktoś kiedyś przyrównał mnie do małej dziewczynki z warkoczykami i z ideałami wystającymi z kieszeni szkolnego fartuszka... Może to to, a może nie...

poniedziałek, 6 maja 2002

Jestem Blogiem?

Tyle się ostatnio namnożyło blogów, zastanawiałam się, czy może Głupotki można nazwać blogiem... Z jednej strony niby spełnia taką właśnie funkcję, choć nie traktuję tego jak internetowy pamiętnik. Mam swój mały, niebieski, słoneczny zeszytek, w którym zapisuję jeśli mam ochotę co mnie boli, co cieszy, czego nikomu nie powiem, a tu, tu trafiają może nie odpady - to złe słowo, raczej właśnie ciekawsze i mogące ujrzeć światło dzienne przemyślenia... Więc jednak odsłaniam siebie, przestaję być anonimem, kimś, kto "interesuje się literaturą, lubi drinki z palemką i malować paznokcie", zaczynam być dzieciakiem z głupimi pomysłami, drętwą kwoką, heh, no w każdym razie kimś żywym:> Ale z drugiej strony "blog" kojarzy mi się z duchowym ekshibicjonizmem, którego może nie brak mi zupełnie, ale nie na tyle, żeby pisać pamiętniki na oczach świata :-P Hmm w ogóle tyle się tego narobiło, jedni piszą: na obiad była brukselka, a na śniadanie kanapki, a z matmy szóstkę - szczyty nudy, a u innych znowu ma się wrażenie, że czyta się coś co powinno leżeć na dnie szafy pod stertą podkoszulków, że jest się nieproszonym świadkiem totalnej intymności... Może pisanie dobrego bloga jest sztuką, trafić niebanalnie gdzieś między obie skrajności... A może dotyczy to każdej sztuki...

sobota, 23 marca 2002

George Orwell "Córka proboszcza"

Debiut Orwella. Opowiada o dziwnych dziejach Doroty Hare - córki prowincjonalnego proboszcza (anglikańskiego, z tych co to się mogą żenić :-P), o jej nieprzyjemnym ojcu, mnóstwie obowiązków, niezapłaconych rachunkach, ale i o tym, że zawsze może być jeszcze gorzej. Bo można np. stracić pamięć i ni z tego ni z owego znaleźć się na bruku. I co wtedy?

Robert Graves "Ja, Klaudiusz", "Klaudiusz i Messalina"

Rzym. Starożytny Rzym. Klaudiusz. Rodzinna małpka, kuternoga, jąkała, w dodatku jak się zdawało wszystkim zupełny kretyn. Urodzony za Oktawiana Augusta, niby taki głupi, a jako jednemu z nielicznych z rodziny udało mu się przetrwać rządy stryja Tyberiusza, bratanka Kaliguli i swoje własne. Hm... w jednym rzeczywiście okazał się głupcem - wierzył Messalinie bezgranicznie.

piątek, 22 marca 2002

Złośliwość myśli martwych

Mnóstwo różnych mądrych i wartych napisania rzeczy przychodzi mi do głowy właśnie wtedy gdy idę ulicą, jadę w tramwaju, albo jestem pod prysznicem i naprawdę nie ma możliwości, żeby to zapisać, a jakbym już mogła to ich już nie pamiętam... Nienawidzę tej złośliwości z ich strony!

środa, 6 marca 2002

-Zaufaj mi -Uff, uff

Czy myśleliście kiedyś nad niebezpieczeństwem zaufania? W momencie kiedy komuś zaufam odsłonię się i wtedy najłatwiej będzie wbić mi nóż w plecy. Tyle reklam wzbudza, a jednocześnie rozpala takie obawy, reklam i nie-reklam. I tak bardzo ciężko jest wierzyć ludziom na słowo, a tu jeszcze z każdej strony straszą mnie: sprawdzaj z kim spotyka się twoje dziecko, patrz mu w oczy, czy nie bierze narkotyków, i ty możesz miec AIDS... Ano tak, dziecko z najlepszego domu może wstąpić do mafii, zaćpać na śmierć, zejść na psy, nawet twoja druga połowa może cię zdradzać. Nie ufaj więc nikomu... Gdybyśmy nic nie ryzykowali, czy coś byśmy zyskali? Oprócz świętego grobowego spokoju? To jak mały międzyludzki "Zakład Pascala"...

sobota, 2 lutego 2002

John Irving "Świat według Garpa"

Zastanawiałam się czy to tu wpisać, bo właśnie rzuciłam to z okrzykiem "nareszcie". Książka ta trzymała mnie w zbyt dużym napięciu, by nie odczuć ulgi po jej skończeniu. Myślę, że nie powinno się pisać o książek o takim potencjale, jeśli nie da ich się przeczytać w ciągu jednego dnia, ta jest za gruba i kładzie się cieniem nad moim weekendem. Jest to quasi-biografia pisarza, ociekająca krwią i spermą, w której szanse przeżycia do końca powieści są mizerne. Z drugiej jednak strony mam wobec niej takie same odczucia jak jedna z jej bohaterek do powieści Garpa, co sprawia, że chyba zaczynam darzyć respektem tego pana: trzeba być niezłym spryciarzem, żeby opisać reakcję własnych czytelników.

piątek, 25 stycznia 2002

Trochę życiowego filozofowania

Co jest powinnością człowieka wobec innych? Wsłuchiwać i wpatrywać się w oznaki ich potrzeb? Nieustannie się dopasowywać do nich? Z drugiej strony żyć tak jakby ich nie było? Też źle... Czy mam obowiązek zachowywać się uprzejmie i "wyczuwać innych", czy to tylko moja dobra wola, że tak robię? Jeśli jednak uznam, że nie jest to moim obowiązkiem to nie mam prawa wymagać tego od innych. Więc nie mam prawa oczekiwać, że ktoś mnie będzie "wyczuwał", śledził moje nastroje i domyślał się co czuję, sama bowiem tego nie potrafię wobec innych... A do pewnego stopnia nie tylko nie potrafię, ale i nie chcę...

James Clavell "Król szczurów"

Kolejna księga z cyklu: amerykańskie książki o wojnie. Ta opowiada o japońskim obozie jenieckim dla żołnierzy, o tym jak różnie ludzie przystosowują się do niewygodnej sytuacji. O tych, którzy wśród tych ludzi-szczurów są królami i o tych, którzy są przegranymi. Dla kogoś kto czytał o niemieckich i radzieckich obozach był to całkiem przyzwoity obóz, wręcz komfortowy, choć ja tam bym się z nimi i tak nie zamieniła;-)