niedziela, 6 maja 2007

Jak dobrze...

Euforyczność dziewięciodniowego weekendu... Cudownie było sobie przypomnieć ile radości i energii daje przebywanie z ludźmi bez konieczności analizowania tego co mówią i diagnozowania przyczyn ich trudności, wspólny śmiech i tworzenie odrębnego dialektu... Do tego dorzucić góry i towarzystwo ukochanego i euforia utrzymuje się jeszcze po powrocie. Nie rozumiem co za baran powiedział, że "wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej"... Chyba że mój dom jest w Niedzicy... Wtedy wszystko staje się jasne ;-)