sobota, 8 marca 2003

Jestem jakaś dziwna

Właśnie wczoraj odkryłam fajną gierkę;) Wczyczknęło mnie... A tu tyle pracy, rany, co ja w ogóle robię... W dodatku to anime jest... Tłucz się człowieku po głowie i przekonuj, że nie lubisz anime... Nie lubię japońskich kreskówek są głupie... Denerwują mnie te wszystkie paski gdy skaczą i to kszzzz (tzn. ten dźwięk, który się wtedy dobywa) Nie lubię tych ich wielkookich i wielkoustych mordek... A już te pokemony i dragonballe... Masakra... Ciągle się tłuką, jakieś treningi, rany... bzdury... A gierka mnie wciągnęła... Wygląda na anime tylko jak się przyjrzeć postaciom i potworkom... Nazywa się Chrono Trigger. RPG, takie, że się chodzi drużyną i co trochę walczy z jakimiś potworami, a w miarę jak się walczy zyskuje się nowe techniki i można np. w dwie osoby jednocześnie kogoś załatwiać... prawie platformówka w stylu tych gdzie pod koniec każdego poziomu trzeba kogoś silnego pokonać... Platformówek też nie lubię... W większości z nich potrzebna jest taka doza zręczności i silnych nerwów jakiej nie mam... Tutaj moje zdolności nawet wystarczają... To, że na razie utknęłam to tylko sprawa zbyt krótkiego treningu... Taaaa... Wcześniej katowałam jeszcze w HarvestMoon też na konsoli... Hihi... Mam nadzieję, że nie otworzę strony o konsolach :D

Alice Walker "Kolor purpury"

Na okładce pisze "Bohaterką powieści jest Celie - uboga murzyńska dziewczyna, ciężko pracująca, cicha, nieładna. Wielokrotnie gwałcona przez męża matki, pozbawiona dwójki dzieci i wydana za mąż za brutalnego wdowca, samotna i nie mająca nikogo, komu mogłaby się zwierzyć - Celie opisuje swoje dramatyczne życie w formie listów do Boga." Nie to jest dla mnie istotą tej książki, istotą jest przemiana. Ta książka opowiada o tym jak Celie i reszta bohaterów zmieniają się, zmieniają się na dobre, pod wpływem innych, spotykających ich zdarzeń albo własnych przemyśleń. Czytasz i myślisz, na Boga, to się dobrze nie skończy, nie ma prawa, a jednak...

Kurt Vonnegut - po prostu wszystko

Przeczytałam chyba z 10 jego książek i jestem pod wrażeniem, nie znudził mi się, nadal jestem zachwycona jego stylem, powtarzające się motywy to nie upierdliwe stare pierniki ale dobrzy przyjaciele. A co więcej jego pomysły co rusz przychodzą mi do głowy na każdy temat. Chcę mieć wszystkie jego książki na półce by móc się nimi zaczytywać w nieskończoność... Kocham Kurta Vonneguta Juniora :D Hihi, oczywiście czysto intelektualnie, bo fizycznie jest już zapewne starym dziadkiem :P