piątek, 24 lipca 2015

Prawo czy obowiązek?

Fascynującym jest co się stało z powszechnym, konstytucyjnie zagwarantowanym prawem do edukacji. Pierwotnie obowiązek szkolny nałożony był przecież na rodziców! Prawo przewiduje sankcje za nie posyłanie dziecka do szkoły, bo ludzie masowo wykorzystywali je do pracy w gospodarstwie domowym i rodzinnych biznesach nie po szkole, nie przed, ale zamiast. Aż tu nagle w XXI wieku, albo i wcześniej okazało się, że to co miało każdemu obywatelowi gwarantować niezbywalność jego konstytucyjnego prawa staje się narzędziem represji w stosunku do tegoż obywatela... Przynajmniej w głowie niektórych dzieci i rodziców.

wtorek, 9 czerwca 2015

Jestem!

No właśnie tak paradoksalnie, no ale przecież uwielbiam pasjami paradoksy, nie ma mnie na blogu, bo jestem w realu. Nie w szafie pod szalikami, nie w błogim lenistwie, którego doświadczam tak rzadko, ale po prostu w moim osobistym, paradoksalnym, pełnym chaotycznego ładu, normalnego szaleństwa, towarzyskiej introwersji i innych takich życiu. No i tyle :-)

czwartek, 11 grudnia 2014

Brnąłem do Ciebie maju...

Przyszło dziś do mnie... Tak nieadekwatnie do pogody... Ten śpiewany przez SDM Baran, ale taki fajny, że nawet przez chwilę pomyślałam, że Stachura i tylko mnie zdziwiło co on taki optymistyczny...

Bo to dziś, niedokładnie w środku grudnia, wysiadając późnym wieczorem z niespodziewanej eskapady po totalnie brakujące pieczywo poczułam się zupełnie nie jak w bezbarwnym korytarzu, ale jak w środku maja, bo fajnie, bo daję radę, bo mi się bateryjki same ładują, bo na drobną przyjemnostkę w postaci soundtracku Pana Kleksa i Shreka w aucie zawsze czas się znajdzie, bo wreszcie widzę płyn w mojej szklance, na dnie czy po brzegi, ale jest :) Bo nie rozumiem wreszcie narzekania na pogodę, bo tak pięknie były oszronione drzewa wczoraj, bo...

Brnąłem do ciebie maju przez mrozy i biele
przez śnieżyce i zaspy i lute zawieje
przez bezbarwne szpitalne korytarze stycznia
w tych korytarzach słońce gasło ustawicznie 
a teraz maj dokoła maj wyświęca ogrody
i cały ja i cały ja zanurzony w jordanie pogody
a teraz maj i maj i maj dokoła się święci
od wonnych bzów szalonych bzów wprost w głowie się kręci

środa, 15 października 2014

Tęsknię za Twardowskim

Oj bardzo, do tego przekonania, że małe i niby-nieistotne jest piękne i ważne, do ważenia słów, do prostoty posiadającej głębię-głębi. I też do tego przekonania, że o każdym można powiedzieć coś dobrego, od każdego można się czegoś nauczyć. Myślę, że nawet z Tym Strasznym Genderem Twardowski by się jakoś dogadał... A może tylko idealizuję :D

piątek, 11 lipca 2014

Zgrzyt betonu o beton...

Zgrzyta mi, w internetowych i realowych dyskusjach, tych komentujących najnowsze sensacje z pogranicza medycyny i etyki i tych o dawnych starciach, w których dawno już po ptakach, a emocje pozostały. Późno jest, a mi się zebrało na posta. No za późno po prostu, żeby wyjść poza lakoniczność, za późno...

niedziela, 12 stycznia 2014

Piękna zapinka do łańcuszka :)

Zostałam nominowana do Liebster Blog Award przez Matkę Płaczoliny. Dzięki! Bardzo mi się podoba idea ciągłej zmiany pytań, dzięki czemu nawet jeśli do kogoś to wraca co tydzień to można się nie powtarzać... Fajnie, że ktoś mnie czyta, skoro już tu czasem coś napiszę i w dodatku jestem taką zołzą, która nie czyta innych...
No więc mam odpowiedzieć na 11 pytań, zadać 11 pytań i nominować 11 osób (serio 11? nie przychodzi mi do głowy nawet 1, no dobra przychodzą mi 2, ale jedna właśnie została nominowana, a druga mnie nominowała...). Ale te dwie pierwsze rzeczy zrobię, a co tam, zawsze to jakiś materiał na wpis w czasie, w którym czeka się na możliwość zrobienia z siebie posiłku dla smoka... (lub zamiast...)


1. Jakie najgłupsze pytanie ktoś Ci kiedyś zadał (pytania zadane tutaj się nie liczą!)?
Drażnią mnie trochę te pytania w stylu "gdzie idziesz" i "co jesz" kiedy wyraźnie widać gdzie idę i co jem.
2. Co lubisz robić, żeby się nie narobić?
Szydełkować oglądając TV. Dużo się nie narobię a disajnerski efekt powstaje.
3. Co to jest zdrowy egoizm?
To jest chyba ta cienka linia pomiędzy skrajnym egoizmem a zaniedbywaniem siebie, pewnie jest szersza, tylko ja patrzę na nią pod niewłaściwym kątem...
4. Czego nie może Ci zabraknąć do szczęścia?
Powietrza, wolności, czasu...
5. Gdzie i kiedy masz największe łaskotki?
W powietrzu pomiędzy ręką mojego męża a moim brzuchem po dłuższej sesji normalnego łaskotania.
6. Gdzie jest Nemo?
W zaklętym kręgu natury, znanym z Króla Lwa, a konkretniej pewnie minął dwunastnicę...
7. Jak żyć, żeby nie zwariować?
Po swojemu i dając sobie prawo do bycia sobą nawet jeśli w języku nienawiści będzie to brzmiało jak: leniwa pracoholiczka, zaniedbująco-nadopiekuńcza matka, gospodyni Magda świniom kluski zjadła itd... 
8. Jesteś dla siebie wyrozumiały/a?
Chciałabym :)
9. Jakie swoje słabości kochasz najbardziej?
Słabość do ciasteczek ^.^
10. Do czego nigdy się nie przyznasz przed samą/ym sobą?
Nie wiem, żeby wiedzieć i napisać na blogu to musiałabym się do tego przyznać, prawda?
11. Do czego chcesz dojść? Może być w życiu :-)
Do końca tych pytań! O, udało się :)

A teraz moje.... eee... odezwało się moje psychologiczne zacięcie, więc oto moje własne zdania niedokończone;)

1. Najtrudniejsze w życiu ...
2. Dawno już za mną ...
3. Cieszy mnie bardzo ...
4. Najlepiej umiem ...
5. Kiedy myślę ...
6. Napisałam/em kiedyś ...
7. Często mi się wydaje ...
8. Siebie kocham ...
9. Cenię w życiu ...
10. Wczoraj ...
11. Ciągle ...

Fajne i bez rozwinięcia IMO. Niniejszym więc ogłaszam, że zła karma wynikła z przerwania łańcuszka objawiła się u mnie nierównym upieczeniem pysznych migdałowych kruchych ciasteczek i jeszcze wyciem dziecka po bardzo udanej wizycie w bajkolandzie ze znajomymi, przed którymi miałam ochotę błysnąć jako super matka super dziecka. Zyskałam dodatkowo świetną wymówkę dla kolejnych niepowodzeń :D

Gdyby jednakowoż ktoś miał ochotę dokończyć powyższe zdania będzie mi bardzo przyjemnie. Niekoniecznie w formie jednopostowej :)

środa, 1 stycznia 2014

Jak matki grają w cRPG?

Normalny człowiek to sobie włącza kompa w sobotę koło południa i z mini przerwami na szybkie siku i drzemkę ciupie aż się poniedziałek dobrze nie rozkręci. A i w tygodniu czasem usiądzie... I tak w parę miesięcy to się zdąży przeczytać wszystkie książki, wykonać wszystkie misje, odkryć wszystkie lokacje i zostać Hortatorem wszystkich Rodów, zabić Voldermorta czy kogo tam trzeba. No w każdym razie "wiele godzin wciągającej rozrywki brzmi zachęcająco prawda?

Nie dla matki. Nie wiem jak inne matki to organizują, ale ja gram w coś ambitniejszego 1-3 godzin raz na parę tygodni, no chyba, że akurat mam półroczną przerwę, bo jakoś są inne rzeczy. Np. na zeszłą Gwiazdę dostałam Skyrim. Spoilerów nie będzie, bo do żadnego jeszcze nie dotarłam. No więc mam góra 3 godziny wieczorem. Godzinę ściąga się aktualizacja, no przecież bez tego ani rusz, a że ostatnio grałam parę tygodni temu to na bank jest aktualizacja. Gorzej jeśli komp też był tak odpalany, wtedy ściągają się dodatkowe pół godziny jakieś inne aktualizacje. Potem (jeśli w ogóle jest jakieś potem, bo czasami mi się odechciewa i zaczynam robić coś innego w stylu np. wysyłania jeża w kosmos) matka, o przepraszam, cesarski w lekkiej zbroi i z dwuręcznym mieczem, albo czym tam popadnie staje sobie i wciskając losowe klawisze ("jak się tym do k... nędzy steruje?") w końcu włącza dziennik ("co ja do jasnej Anielki miałam teraz robić?"). Obrawszy wreszcie cel wyruszam więc ku nowej przygodzie. Nową przygodą okazuje się być smok, którego należałoby powalić jakimś sposobem, ale niby jakim? Wszelakie przestrogi spotkanych do tej pory postaci dawno wyleciały mi z głowy, możliwość użycia krzyku (która powinna być przez matkę wszak dobrze opanowana) jakoś też pod palec nie weszła, w panice szukam klawisza dobycia broni, zmiany broni na łuk, leczę poparzenia i ten tego, przyczajam się pod krzakiem. I ślę strzały w kierunku smoka. Mało celnie, ale przynajmniej żyję... Ale skuteczności pragnę wyruszam więc do leża, widzę smoka tuż tuż, dobywam miecza i... wczytuję stan sprzed wyruszenia ku nowej przygodzie... Dziękuję państwu, w sumie mój czas już minął. Następnym razem pewnie nie będę pamiętać "co to ja teraz miałam..." i jak się tym steruje :D

środa, 18 września 2013

Waga...

Padło jedno pytanie na podatny grunt: czemu pytana o zadowolenie ze swojego wyglądu, ciała ciągle gadam tylko o wadze: jak byłam chuda najpierw, jak byłam gruba potem, jak byłam chuda niedawno, jak jestem gruba teraz to... Tak jakby mój wizual składał się tylko z tego. Przytkało mnie, jak zawsze, a potem zaczęłam myśleć, jak zawsze...
I pomyślałam sobie, że spełniam wszystkie inne swoje standardy piękna poza tym jednym, więc oczywiście na tym jednym trzeba skupić swoją uwagę i czasem nie zauważyć nie dającego się podrobić kształtu twarzy z zawadiacko wysuniętą do przodu żuchwą, błyszczących inteligencją tajemniczego koloru oczu, gęstych, samoukładających się w naturalne fale włosów, którym coraz liczniejsza ale jeszcze nie będąca w przewadze siwizna dziwnym trafem dodaje blasku, pełnych a jednocześnie falujących (co zawsze było moim marzeniem, odkąd przeczytałam to określenie) piersi w rozmiarze bynajmniej nie 75B, zaznaczonej mimo ciastek talii, krągłych bioder i stosunkowo szczupłych łydek ani nawet smukłych i poważnych palców u stóp. Tylko te dodatkowe 20 kg słodyczy trzeba sobie wyrzucać przy byle okazji, bo kto to widział, żeby być dobrym dla siebie, a fe...

niedziela, 1 września 2013

Genialna ekipa:-)

Miałam to szczęście 10 lat temu należeć do genialnej ekipy - sypiącej pomysłami z rękawa w iskrzącej dowcipami wesołej atmosferze. I miałam to szczęście wczoraj wrócić do tego na parę godzin, i znów posypały się pomysły... I mam nadzieję, że naładowałam baterie normalnością:-)

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

No to powiało...

Pisałam, że wieje, no to powiało, oj powiało, ale odnowy to nie przypominało, nic a nic, najbardziej przypominało "swojski" zapach świeżo rozpylonej gnojowicy... I jak już tak powiało to niestety się nie rozeszło... Żeby chociaż ktoś kapustę posadził to by był jakiś pożytek...

wtorek, 21 maja 2013

Daniel Defoe "Moll Flanders"

Dojrzałam na półce we własnym domu, co więcej we własnej sypialni mroczny obiekt nastoletniego pożądania. Nigdy mi się jakoś nie złożyło z filmową Moll Flanders tak szczęśliwie, jak złożyło się z innym zakazanym owocem czyli "Błękitną Laguną", innymi słowy nie było mi dane jej obejrzeć, a jedynie zerknęłam parę razy na urywek (zaciekawiający w równym stopniu co inne obyczajowe filmy o kobietach z czasów dawnych, ale w odróżnieniu od nich skrupulatnie wyłączany przez naszego domowego Stróża Moralności). Nigdy więc nie obejrzawszy filmu przeczytałam po nastu latach na pocieszenie książkę. Poznałam historię kobiety od lat najmłodszych wiedzącej dokąd zdąża, ale najczęściej i tak płynącej z nurtem rwącej rzeki życiem zwanej... Historię jak na dzisiejsze czasy niepotrzebnie ukraszoną samobiczowaniem, a może to moje ogromne przyzwolenie na odstępstwa od normy dla bohaterów fikcyjnych. Ale chyba przeczytałam niedokładnie, bo od 4 dni się zastanawiam w którym konkretnie miejscu ona była tą ladacznicą z tytułu. Obawiam się, że to coś jak z Jagienką z "Krzyżaków" i orzechami, czyli albo była nią tylko w tytule, albo w jakimś jednym zdaniu, którego nie zauważyłam. Albo coś jest nie tak z moim rozumieniem pojęć...

poniedziałek, 6 maja 2013

Christopher Paolini "Eragon" itd.

Czy 15latek może napisać powieść wybitną, dojrzałą, odkrywczą i wstrząsającą posadami literackiego świata? Pewnie nie. Czy może napisać cykl fantasy dojrzalszy, ciekawszy, mniej czarno-biały i z głębszym, mniej wkurzającym głównym bohaterem niż 40latka? TAK, MOŻE. Pewnie głównie dlatego, że Paolini wiedział, w odróżnieniu od Rowling, że młodzież rozumie więcej niż się wydaje :)

Bez cienia zażenowania, z ciekawością i satysfakcją po nocach przeczytałam cały cykl "Dziedzictwo". I choć w świecie Eragona spotkałam pod innymi lub nawet tymi samymi nazwami starych znajomych z klasyki gatunku to witałam ich raczej słowami "och, to ty! tutaj?" niż "o nie, to znowu oni". Warto było się zanurzyć do tego mrocznego świata, sto lat po upadku Smoczych Jeźdźców i przejść z Eragonem powolną drogę ku ich odrodzeniu.

Kto się boi Wenus z Willendorfu?

Która to Wenus z Willendorfu? Ta:
Zdjęcie pochodzi z http://historia_kobiet.w.interia.pl/teksty/p-w.htm

Ta paleolityczna bogini odbiega od obecnych standardów piękna.A raczej obecne standardy piękna odbiegły daleko od tej bogini. Dlaczego? Może to strach... Bo ona jest symbolem obfitości, płodności i dominującej, matriarchalnej kobiecości. Takiej kobiecości jaka wraca po latach patriarchatu... No i kto się boi? Faceci oczywiście! Tak mi przyszło do głowy.

środa, 17 kwietnia 2013

Ile mózgu używa człowiek?

Są takie teorie, które mówią, że używamy zaledwie 10% swojego mózgu. Lub też, że mamy świadomy dostęp do takiej ilości. W to drugie jestem w stanie uwierzyć...

Drugi tydzień mam wolne. No dobra, drugi tydzień mam zwolnienie, ale pomijając ten koszmarny kaszel, który nie chce się odkleić czuję się świetnie. Przynajmniej teraz, w zeszłym tygodniu tylko kaszlałam i usiłowałam się zdrzemnąć....
No ale w tym drugim tygodniu latam sobie na wysokości lamperii, sprzątam, przemeblowuję, wyrzucam, przerzucam, rządzę i paniuję w tym domu zakaszlanym. Wiosenne porządki czynię wesoło i tak sama z siebie, z powerem. I nawet zatęchłe zaległości w papierach do pracy zaczęłam z entuzjazmem nadrabiać. A jak chodzę do pracy to godzina 13:30: brak mózgu, stan agonalny, "niech mnie ktoś zeskrobie z podłogi!". Wniosek jest jeden: moja praca wykorzystuje 95% mojego mózgu, a może nawet i 98%... Co za zachłanność!

piątek, 12 kwietnia 2013

The Versatile Blogger Award


Dzięki dirk5 i jej atencji dla mojej lakoniczności zostałam nominowana do The Versatile Blogger Award. I choć ta "nagroda" bardziej przypomina hmm... łańcuszek niż nagrodę poczułam się autentycznie nagrodzona i zaszczycona. Po pierwsze uwagą, po drugie uznaniem :) Dlatego zamiast alarmować pana Filipa z Atrapy, postanowiłam przystąpić do dzieła.

Aby sprostać wymaganiom należy mianowicie:

1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu. - zrobione w zeszłą niedzielę:)

2. Pokazać nagrodę Versatile Blogger Award u siebie na blogu - zrobione powyżej.

3. Ujawnić 7 faktów na swój temat.

- Moja intuicja jest czasami zadziwiająca;
- Mój brak wyczucia bywa równie często i w równym stopniu zadziwiający;
- Jestem seryjną morderczynią - nałogowo zabijam ... czas :P
- Nadużywam słowa "trochę" - jestem w stanie powiedzieć, że coś jest np. "trochę przerażające", "trochę zadziwiające" albo "trochę doprowadza mnie do szału";
- Do dziś nie przeszło mi uwielbienie dla Bajek Grajek i dla "Klechd Sezamowych"
- Bardzo długo myślałam o sobie, że nie mam korzeni, ale ostatnio doszłam do wniosku, że bycie rodowitą Ślązaczką z dziada Warszawiaka, babci Podolanki i "Scyzoryków" z drugiej strony, wychowaną w Małopolsce i mieszkającą w Centrum to bardzo rozrośnięte korzenie :)
- Naprawdę głęboko wierzę w to, że byłabym w stanie rozdysponować każdą ilość gotówki, z kumulacyjną wygraną w totka włącznie :)

4. Nominować 15 blogów, które na to zasługują.
Chyba nikt nie miał na myśli dokładnie 15 blogów, prawda? Oto kolejny fakt na temat Madisy, raczej znany: tak samo czytam blogi jak piszę swojego. Znaczy bardzo nieregularnie. No i oszczędnie... Chyba w całym swoim życiu podczytywałam mniej niż 15 blogów. Proponuję więc na początek bloga pisanego przez Bubster. Na pewno spodoba się wielbicielom lakoniczności. No i w sumie na tym na razie muszę poprzestać do czasu odkrycia innych blogów, które nie są super-sławami jak Matka Sanepid albo, których twórczynie nie były tak miłe mnie nominować, jak dirk5... 

5. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów. - się robi, się zrobi ;)