wtorek, 21 maja 2013

Daniel Defoe "Moll Flanders"

Dojrzałam na półce we własnym domu, co więcej we własnej sypialni mroczny obiekt nastoletniego pożądania. Nigdy mi się jakoś nie złożyło z filmową Moll Flanders tak szczęśliwie, jak złożyło się z innym zakazanym owocem czyli "Błękitną Laguną", innymi słowy nie było mi dane jej obejrzeć, a jedynie zerknęłam parę razy na urywek (zaciekawiający w równym stopniu co inne obyczajowe filmy o kobietach z czasów dawnych, ale w odróżnieniu od nich skrupulatnie wyłączany przez naszego domowego Stróża Moralności). Nigdy więc nie obejrzawszy filmu przeczytałam po nastu latach na pocieszenie książkę. Poznałam historię kobiety od lat najmłodszych wiedzącej dokąd zdąża, ale najczęściej i tak płynącej z nurtem rwącej rzeki życiem zwanej... Historię jak na dzisiejsze czasy niepotrzebnie ukraszoną samobiczowaniem, a może to moje ogromne przyzwolenie na odstępstwa od normy dla bohaterów fikcyjnych. Ale chyba przeczytałam niedokładnie, bo od 4 dni się zastanawiam w którym konkretnie miejscu ona była tą ladacznicą z tytułu. Obawiam się, że to coś jak z Jagienką z "Krzyżaków" i orzechami, czyli albo była nią tylko w tytule, albo w jakimś jednym zdaniu, którego nie zauważyłam. Albo coś jest nie tak z moim rozumieniem pojęć...

poniedziałek, 6 maja 2013

Christopher Paolini "Eragon" itd.

Czy 15latek może napisać powieść wybitną, dojrzałą, odkrywczą i wstrząsającą posadami literackiego świata? Pewnie nie. Czy może napisać cykl fantasy dojrzalszy, ciekawszy, mniej czarno-biały i z głębszym, mniej wkurzającym głównym bohaterem niż 40latka? TAK, MOŻE. Pewnie głównie dlatego, że Paolini wiedział, w odróżnieniu od Rowling, że młodzież rozumie więcej niż się wydaje :)

Bez cienia zażenowania, z ciekawością i satysfakcją po nocach przeczytałam cały cykl "Dziedzictwo". I choć w świecie Eragona spotkałam pod innymi lub nawet tymi samymi nazwami starych znajomych z klasyki gatunku to witałam ich raczej słowami "och, to ty! tutaj?" niż "o nie, to znowu oni". Warto było się zanurzyć do tego mrocznego świata, sto lat po upadku Smoczych Jeźdźców i przejść z Eragonem powolną drogę ku ich odrodzeniu.

Kto się boi Wenus z Willendorfu?

Która to Wenus z Willendorfu? Ta:
Zdjęcie pochodzi z http://historia_kobiet.w.interia.pl/teksty/p-w.htm

Ta paleolityczna bogini odbiega od obecnych standardów piękna.A raczej obecne standardy piękna odbiegły daleko od tej bogini. Dlaczego? Może to strach... Bo ona jest symbolem obfitości, płodności i dominującej, matriarchalnej kobiecości. Takiej kobiecości jaka wraca po latach patriarchatu... No i kto się boi? Faceci oczywiście! Tak mi przyszło do głowy.