środa, 22 października 2008

Hihihi?

Rozpieścił mnie mąż, jakoś mnie przez niego niespecjalnie śmieszą te wszystkie MNAKi z Joemonstera i autentyki z mnożących się jak grzyby po deszczach blogów... Głupi do sera to tylko lekko chichocze w porównaniu z tym co się czasem dzieje u nas w domu gdy któreś z nas coś powie, a szczególnie gdy zaczynamy oboje żartować. Nie spisuję, bo... po co właściwie... Wszystko to takie ulotne i sytuacyjne lub hermetyczne. Gram w The Sims 2 i w którymś dodatku jest funkcja "Opowiedz dowcip hermetyczny" między najlepszymi przyjaciółmi na zawsze i to jest właśnie coś takiego: prywatny język i nasze własne żarty, przezabawne, jednakowoż nasze własne. Amen. Pomarudziwszy zaznaczę jednak, że podziwiam ludzi umiejących swój hermetyzm przezwyciężyć i przybliżyć gawiedzi prywatne żarty, tak by stały się źródłem radości dla szerszego społeczeństwa :-)

piątek, 8 sierpnia 2008

Joanna Olech "Pompon w rodzinie Fisiów"

No umarłam, umarliśmy wszyscy, ze śmiechu. Pompon wychodzi któregoś dnia z odpływu umywalki i przewraca życie najpierw dzieciom a potem całej rodzinie do góry nogami. Jest bezczelny, acz uroczy jednocześnie i sypie jak z rękawa tekstami od których pękają dzieci i dorośli. Na wakacjach spędzaliśmy kilka dni z moją chrzestną i jej wnuczką. Czytanie Pompona wyglądało tak, jak za czasów mojego dzieciństwa czytanie "Scen z życia smoków", dzieci słuchają jak jeden dorosły czyta, i patrzą z zażenowaniem jak reszta dorosłych kula się po podłodze [ROTFL] [LOL] itd :-D
Sposobem tym Pani Joanna dołączyła do klasyki takiej chociażby jak "Profesorek Nerwosolek" Hmm, że też ja o tych "Scenach" i o "Profesorku" jakoś nic wcześniej nie napisałam...

środa, 16 lipca 2008

Emil Zygadłowicz "Zmory"

No, pamiętacie tych smętnych Adasiów i innych uczniów ze szkół pod zaborami? Biedne to takie, stłamszone przez obcy język i umiera na końcu z wyczerpania, bo się szkołą tak bardzo przejmuje. No więc tu bohater ma inne zmartwienia, a fakt, że uczy się w Galicji przed I wojną światową bokiem jakoś umyka. Że po niemiecku? To i ciotka tak czasem powie i wujek, wtrąci się to obce słowo jak swoje i leci się dalej. Pod tym względem odtrutka na "Latarników" będących tak bardzo nie na czasie w momencie masowej emigracji za lepszym życiem. I jeszcze ten język, urywane zdania, pisane, a jakby myślane przez bohaterów, narratora, aż w końcu przez czytelnika, bo potem się Zygadłowiczem tygodniami myśli. A z tytułowymi Zmorami jest tak jak z Granicą - jakoś się człowiek nie zastanawia nad sensem tytułu czytając. Może to o to dojrzewanie do erotyki chodzi, o dojrzewanie do różnych spraw, o mękę rozwoju. No ale na lekturę się nie nadaje, bo seks. Szkoda, że w "Germinalu" Zoli go nie było :-P