niedziela, 26 maja 2002

matki, córki, dzieci, rodzice...

Nie jestem dobrym dzieckiem. Nie jestem dzieckiem, które przybiega ze swoją radością i smutkiem do rodziców, które rozumie i docenia troskę... Jestem dzieckiem, które wyrywa się na wolność, zapomina o najważniejszych sprawach, jestem dzieckiem, które tylko marudzi i chce brać, brać, brać, więcej, więcej, więcej...
Można być ze mnie dumnym, studiuję, pokonuję bez większych przeszkód rok za rokiem, będę miała wyższe wykształcenie, może będę też miała szczęście i uda mi się znaleźć ciekawą pracę, nawet w miłości jakoś mam szczęście, nie wiem czy będzie za parę lat, ale teraz jest... No więc, dlaczego mimo to sprawiam kłopoty wychowawcze? Nie to jest najważniejsze moi drodzy... Nie ważne ile masz dyplomów, jak dobrze zarabiasz, czy masz rodzinę, czy ktoś cię kocha, ważne jest jakim jesteś Człowiekiem... Ważne czy starasz się być altruistą... Nie "nie być egoistą", nie "nie być złym", ale "być dobrym"...
Eh... Ktoś kiedyś przyrównał mnie do małej dziewczynki z warkoczykami i z ideałami wystającymi z kieszeni szkolnego fartuszka... Może to to, a może nie...

poniedziałek, 6 maja 2002

Jestem Blogiem?

Tyle się ostatnio namnożyło blogów, zastanawiałam się, czy może Głupotki można nazwać blogiem... Z jednej strony niby spełnia taką właśnie funkcję, choć nie traktuję tego jak internetowy pamiętnik. Mam swój mały, niebieski, słoneczny zeszytek, w którym zapisuję jeśli mam ochotę co mnie boli, co cieszy, czego nikomu nie powiem, a tu, tu trafiają może nie odpady - to złe słowo, raczej właśnie ciekawsze i mogące ujrzeć światło dzienne przemyślenia... Więc jednak odsłaniam siebie, przestaję być anonimem, kimś, kto "interesuje się literaturą, lubi drinki z palemką i malować paznokcie", zaczynam być dzieciakiem z głupimi pomysłami, drętwą kwoką, heh, no w każdym razie kimś żywym:> Ale z drugiej strony "blog" kojarzy mi się z duchowym ekshibicjonizmem, którego może nie brak mi zupełnie, ale nie na tyle, żeby pisać pamiętniki na oczach świata :-P Hmm w ogóle tyle się tego narobiło, jedni piszą: na obiad była brukselka, a na śniadanie kanapki, a z matmy szóstkę - szczyty nudy, a u innych znowu ma się wrażenie, że czyta się coś co powinno leżeć na dnie szafy pod stertą podkoszulków, że jest się nieproszonym świadkiem totalnej intymności... Może pisanie dobrego bloga jest sztuką, trafić niebanalnie gdzieś między obie skrajności... A może dotyczy to każdej sztuki...