środa, 1 stycznia 2014

Jak matki grają w cRPG?

Normalny człowiek to sobie włącza kompa w sobotę koło południa i z mini przerwami na szybkie siku i drzemkę ciupie aż się poniedziałek dobrze nie rozkręci. A i w tygodniu czasem usiądzie... I tak w parę miesięcy to się zdąży przeczytać wszystkie książki, wykonać wszystkie misje, odkryć wszystkie lokacje i zostać Hortatorem wszystkich Rodów, zabić Voldermorta czy kogo tam trzeba. No w każdym razie "wiele godzin wciągającej rozrywki brzmi zachęcająco prawda?

Nie dla matki. Nie wiem jak inne matki to organizują, ale ja gram w coś ambitniejszego 1-3 godzin raz na parę tygodni, no chyba, że akurat mam półroczną przerwę, bo jakoś są inne rzeczy. Np. na zeszłą Gwiazdę dostałam Skyrim. Spoilerów nie będzie, bo do żadnego jeszcze nie dotarłam. No więc mam góra 3 godziny wieczorem. Godzinę ściąga się aktualizacja, no przecież bez tego ani rusz, a że ostatnio grałam parę tygodni temu to na bank jest aktualizacja. Gorzej jeśli komp też był tak odpalany, wtedy ściągają się dodatkowe pół godziny jakieś inne aktualizacje. Potem (jeśli w ogóle jest jakieś potem, bo czasami mi się odechciewa i zaczynam robić coś innego w stylu np. wysyłania jeża w kosmos) matka, o przepraszam, cesarski w lekkiej zbroi i z dwuręcznym mieczem, albo czym tam popadnie staje sobie i wciskając losowe klawisze ("jak się tym do k... nędzy steruje?") w końcu włącza dziennik ("co ja do jasnej Anielki miałam teraz robić?"). Obrawszy wreszcie cel wyruszam więc ku nowej przygodzie. Nową przygodą okazuje się być smok, którego należałoby powalić jakimś sposobem, ale niby jakim? Wszelakie przestrogi spotkanych do tej pory postaci dawno wyleciały mi z głowy, możliwość użycia krzyku (która powinna być przez matkę wszak dobrze opanowana) jakoś też pod palec nie weszła, w panice szukam klawisza dobycia broni, zmiany broni na łuk, leczę poparzenia i ten tego, przyczajam się pod krzakiem. I ślę strzały w kierunku smoka. Mało celnie, ale przynajmniej żyję... Ale skuteczności pragnę wyruszam więc do leża, widzę smoka tuż tuż, dobywam miecza i... wczytuję stan sprzed wyruszenia ku nowej przygodzie... Dziękuję państwu, w sumie mój czas już minął. Następnym razem pewnie nie będę pamiętać "co to ja teraz miałam..." i jak się tym steruje :D

1 komentarz: